Kitchen helper, wieża kuchenna, pomocnik kuchenny-co to, do czego, czy warto? Dlaczego warto włączać dziecko w nasze życie codzienne?
„To ciepłe przyjęcie, z którym powinniśmy potraktować dziecko, czyli dopuszczenie go do uczestniczenia w naszym życiu, jest trudne, ale nic nie kosztuje, zależy jedynie od wewnętrznego przygotowania dorosłego”.
Maria Montessori, „Dziecko w rodzinie”
„Jeżeli (…) przygotujemy dziecku domowe otoczenie przystające do jego rozmiarów, jego siły, rozwoju psychicznego, a następnie pozwolimy mu swobodnie żyć, wykonamy wielki krok w stronę ogólnego rozwiązania problemu edukacyjnego, ponieważ damy dziecku jego środowisko”.
Maria Montessori, „Dziecko w rodzinie”
Pora porządnie przewałkować temat kitchen helpera! Tytułem małego wstępu, i dla tych którzy może nie kojarzą jeszcze cóż to takiego – chodzi o mebel będący odpowiedzią na jedną z podstawowych zasad pedagogiki Montessori: „pomóż mi zrobić to samemu”. To taki podest obudowany bezpiecznymi barierkami, umożliwiający korzystanie dziecku z blatu kuchennego. Oczywiście także innych przedmiotów znajdujących się wysoko, np. przewijaka. Wiem że w Niemczech istnieją żłobki, w których dzieci mogą właśnie korzystając z kitchen helpera, samodzielnie wejść na przewijak.
3xS: Samodzielność, Satysfakcja, Sprawstwo
Samodzielność to słowo klucz, wydaje się oczywiste w opisywanym tu kontekście, ale naprawdę warto się chwilę zatrzymać i nad tym podumać. Albo nawet bez dumania, zniż się do poziomu dziecka i popatrz na swój blat. Co tam stoi? Co tam tak pachnie? Może nawet ktoś z dorosłych domowników coś tam robi, ale… co? Dziecko patrzy i koduje rzeczywistość: „Czyli gotują tylko dorośli?” „Okej, czyli odpowiedzialność za przygotowywanie posiłków i sprzątanie po nich należy tylko do dorosłych domowników”, „Ja mogę tylko bawić się w gotowanie zabawkowym jedzeniem i naczyniami, nie mogę nic naprawdę, to za trudne/niebezpieczne/sprawiające kłopot rodzicom”. „Nie mogę uczestniczyć w codziennych czynnościach, do mnie należy zabawa”, „Dorośli chcą mieć spokój, mam im dam robić swoje dorosłe rzeczy i zająć się sobą”…. Mogę tak długo, ale czuję, że niebezpiecznie się rozpędzam, a tymczasem wydaje mi się, że zakumaliście do czego zmierzam 😉 Chyba nie do końca chcielibyśmy aby właśnie to wybrzmiewało w głowach naszych dzieci? Codzienność jest radośniejsza i prostsza z samodzielnymi dziećmi. To piękna inwestycja w przyszłość – już dziś pozwalać na naukę praktycznych rzeczy. Mówiąc może trochę stereotypowo (a może i nie), i wprost – nie wychowywać leniwych mężów liczących że żona, tak jak mama, będą robić te wszystkie zarezerwowane tylko „dla bab” domowe, no właśnie niby „babskie” rzeczy.
A co z satysfakcją? To po prostu cudowne uczucie dla naszych dzieci, kiedy mogą poczuć że coś zrobiły same, że mają wkład we wspólną rzecz-gotowanie. Nie mówiąc już nawet o jedzeniu, które smakuje sto razy bardziej dzięki temu, że zostało wspólnie zrobione. Wiele razy słyszałam i czytałam u cenionych dietetyczek, że „sposobem na niejadka” (nie lubię tego określenia, ale you know what I mean), jest włączenie go właśnie w przygotowywanie jedzenia, możliwość dotykania jedzenia, zobaczenia skąd ono się bierze, zaciekawienie go nim. Przy okazji możecie poobserwować dziecko przy pracy, usłyszeć do niego niezmiernie ciekawe rzeczy, które wiele Wam pokażą (np. wskażą powód dla którego dziecko z czymś ma trudno, może dowiecie się że nie lubi konkretnej struktury jedzenia i dlaczego). A może jakiś problem w ogóle zniknie, bo zostanie oswojony…
Z tym wszystkim łączy się oczywiście poczucie sprawstwa, o którym też wiele się mówi w kontekście pedagogiki Montessori. To jest naprawdę cudowne uczucie widzieć satysfakcję na twarzy dziecka, „tak, to ja sprawiłem, że to glutkowate jajo (białko 😄) jest teraz chmurką”, „tak, to ja pokroiłem wszystkie paseczki papryki, i teraz mogę nimi poczęstować wszystkich przy stole”. Dzieci bardzo potrzebują czuć że robią wielkie rzeczy (czyli dokonują ”małych” sukcesów właśnie np. w kuchni) NAPRAWDĘ. Widzą, że coś od razu się dokonało, gotowanie pozwala na bardzo szybkie obserwowanie efektów pracy, co w kontekście niecierpliwych maluchów jest po prostu idealne.
Okazja do rozwoju
Jest jeszcze jedna oczywista, bardzo ważna sfera, o którą można cudownie zadbać korzystając z helpera. To oczywiście wspomaganie integracji sensorycznej, dziecko może rozwijać wszystkie zmysły niekoniecznie tylko dzięki specjalnym zajęciom, godzinom przygotowań wymagających dla rodzica „brudnych zabaw”, czy drogich zabawek (które zresztą nigdy nie zastąpią prawdziwych doznań płynących z doświadczania codziennych, często bardzo sensorycznych czynności). Ćwiczenie rączek (a dzięki temu też przygotowanie do pisania), różnorodne zapachy, faktury, ale również dźwięki… Wystarczy tylko zaprosić malucha do kuchni 😁 No i do kitchen helpera 😁
Często opowiadając o przyjaznej przestrzeni w stylu Montessori, mówię że ona po prostu jest „na TAK”, „tak, możesz robić wszystko to co my, bo jesteś tak samo ważn/a/y”, „tak, widzimy Twoje zainteresowanie”, „tak, jest tu dla Ciebie miejsce”. Nie tylko na zabawę, sen, ale też na Twoje samodzielne działania, takie jak odwieszanie kurtki, odstawianie butów, podcieranie pupy, czesanie włosów, sięganie po sztućce… A helper – wiadomo, mówi „tak” wspólnemu gotowaniu, sprzątaniu, albo przynajmniej byciu obok gotującego rodzica. Dziecko nie musi od razu, lub nie zawsze – w sposób bardzo zaawansowany uczestniczyć w przygotowywaniu posiłku. Nie zawsze musimy być w nastroju na ewentualne dodatkowe sprzątanie, czy minuty spędzone przy blacie, wiążące się z tym że wspólnie gotujemy. Możemy po prostu zaoferować mu jakieś narzędzia kuchenne, miskę, i do tego parę ziarenek fasoli, czy cokolwiek innego, co może stworzyć bardzo kreatywną i wciągającą zabawę, która właśnie może przyspieszyć nam gotowanie. Wszystko zależy chociażby od wieku, zainteresowań dziecka, i danej chwili.
Kiedy jest czas na kitchen helper?
Co do wspomnianego przed chwilą wieku – fajnie jest mieć już helper w momencie kiedy widzimy duże zainteresowanie dziecka tym co się dzieje na blacie, kiedy już oczywiście stoi. W praktyce takie roczniaki już często będą gotowe (swoją drogą genialna propozycja prezentowa na roczek, również jako porządny prezent składkowy). Kiedy jeszcze jest czas? Gdy używanie stołka, sadzanie na blacie nie wydaje się nam bezpieczne (słusznie 😉), gdy coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których nie możecie „nic zrobić w kuchni, bo dziecko ciągle nawołuje”. Trzeba tutaj wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie – zdarza się że szukamy sposobów na “zajęcie czymś” dziecka aby ugotować. Helper z całą pewnością jest tutaj doskonałym rozwiązaniem 2w1 🙂
Fajnie jest w takiej prostej codzienności móc budować więź z dzieckiem, spędzać z nim czas, i właśnie dlatego tak kochamy kitchen hleper, i cieszymy się że możemy się przyczynić do tego, że nie tylko nam tak fajnie służy.
Kup ten wszechstronny mebel tutaj: https://aduu.pl/product/kitchen-helper/
To inwestycja w coś więcej niż tylko kolejny gadżet dla dziecka, czy kupowanie jakiejś tam modnej drewnianej rzeczy w stylu Montessori. Na pewno może posłużyć więcej niż 1 dziecku.
Został bardzo zmyślnie zaprojektowany pod kątem bezpieczeństwa i celu do którego został stworzony. Laminat bardzo łatwo się czyści i nie tak łatwo go zniszczyć 😀4-stopniowa regulacja sprawia, że mogą używać do dzieci w różnym wieku, no i że mebel rośnie wraz z użytkownikiem. Jest niezwykle stabilny, a jednocześnie nie zbyt toporny, by nie dało się go samodzielnie przesunąć w razie potrzeby przez dziecko.
Maria Montessori podkreślała że przedmioty muszą być solidne i atrakcyjne w oczach dziecka – uważamy że ten produkt w zupełności spełnia te założenia 🙂
Napisałam dużo (a mogłabym więcej 😅), ale być może masz dodatkowe pytania, śmiało, napisz do mnie: kontakt@aduu.pl
Jeśli chciał/abyś/byś poczytać o innym temacie związanym z Montessori, rozwojem dziecka, to daj znać w komentarzu, albo też w wiadomości prywatnej 🙂
Autorka tekstu: Adrianna Błachnio
Kopiowanie tekstu lub grafiki bez podania źródła ZABRONIONE – szanuj proszę moją ciężką pracę nocną 😴
0 komentarzy